Or roku 1842 powoli przeradza się w Ka. Mimo że chłodniejsze podmuchy wiatru odczuwalne są na zachodniej części Zjednoczonych Ziem to na wschodzie wciąż panują ciepłe doby. Jesień zaczyna powoli malować delikatnie liście drzew, a bóg sztuki zdaje się pożółcić już wszystkie źdźbła traw na stepach. Pustynie Harimous nawiedzają straszne wiatry. W Savi mimo ubóstwa elfy zaczynają organizować Święto Nan, której zawdzięczają trwanie miasta. Jak kiedyś dawny królewski skryba napisał:
"...nie ważne czy grody runą, nie ważne czy mosty zostaną spalone, my, lud Savi będziemy trwać (...) i dlatego winniśmy dziękować Nan i Nerissowi za każdy następny dzień (...)" Antygieh i reszta Wielkich Stolic również w dalszym ciągu trwa, ale nigdzie nie świętuje się tak jak w Savi... Potomkowie Dawnych Władców zaginęli, z Krakee tłumnie uciekają mieszkańcy, Jalleouq opanował Marolor i jego słudzy... Nigdzie nie jest już bezpiecznie. Nadzieja tkwi w tych, którzy zaginęli, w Potomkach Władców. Problemem jest jednak to, że nikt nie wie nawet gdzie ich szukać... Do Antygieh coś ciągnie wampiry ze wschodniej części Zjednoczonego Państwa. Ludność coraz bardziej boi się wychodzić z domów. Wędrowcy coraz rzadziej zatrzymują się w miastach takich jak Antygieh. Świątynia Kserkse w Moortue została ponownie obrabowana. Syreni i trytoni wszczynają coraz częstsze zamieszki na lądach. Tylko Gallvadoes mimo panującego bezkrólewia trzyma się dzielnie i opiera wszelkim walką między państwami, a nawet i samymi mieszkańcami. Nic nie wskazuje na to by miało się poprawić w całej Artii. Zimny wiatr Ka odczuwalny jest zwłaszcza w wysokich górach i w okolicach wód. Jesień roku 1842...
|