O wygranej zadecyduje ostatnia walka.
Po której stronie staniesz?
-Tak jest generale - zasalutował, po czym wrócić do swojej skrzyneczki. Zmarszczył nos, trochę się pokręcił po korytarzu, wyciągnął z innej podręczny plecaczek i Zaczął do niego pakować różne rzeczy, swoją skrzynkę nadal trzymając pod pachą.
Sekundę później usłyszałaś za tajemniczymi drzwiami szum, jakieś szuranie, a pod drzwiami pojawiła się łuna światla...
Offline
Darken
Także wzięła się do przeszukiwania półek. Nagle zaóważyła blask.
Spojrzała lekko zaniepokojona na drzwi. Podeszła do Lysquee, odwróciła go i wskazała palcem na łunę światła. Nie podobało się jej to. Wolałaby spędzić najbliższe dni bez niespodzianek.
Offline
-Co? - spojrzałna ciebie zdziwiony, a potem na kierunek, który pokazujesz - Uhm... - jego też to zdziwiło i zaniepokoiło...
Nagle klamka zaczęła drgać. Ktoś próbował otworzyć drzwi...
Żor zasłonił cięswoim ciałem i jedną ręką zaczął szukać po półkach jakiejś broni
...Drzwi otworzyły się i oślepił was snop światła. Przez kilka chwil mrugaliście, nic nie widząc. O dziwo nikt was nie zaatakował tylko...
-Lysquee! - przed wami stał niziutki, pomarszczony i posiwiały staruszek. Rudemu złośliwcowi sięgał do połowy brzucha i patrzył na niego ucieszony - Kiedy ostatni raz cię widziałem mialeś jeszcze mleko pod nosem i trzymałeś się babcinego fartucha, a teraz co!
-Ummm...- widać, że słowa staruszka mu się nie spodobały - Jaques. Jak mogłem zapomnieć - mruknął.
Offline
Darken
Wyjrzała zza ramienia Lysquee i spojrzała na staruszka, mocno zdziwiona. Nagle jakby sobie o czymś przypomniała i żora w łeb. - Jeszcze raz mnie zasłonisz sobą, to nie ręcze za siebie, ty idioto. Myślisz, że co ja jestem? - warknęła na niego, po czym jej uwaga znów skupiła się na dziwnym dziadku. Kto to? Najwyraźniej jakiś znajomy nekromanty. Hmmm... Czym dłużej podróżuje z rudowłosym, tym dziwniejszych jego znajomych spotyka...
Offline
Lysquee spojrzał na ciebie i mruknął coś w stylu "no dzięki" pomieszanego z "kobiety...".
Staruszek podszedł bliżej ciebie i zaczął ci się uważnie przypatrywać.
-I to na dodatek z dziewczyną! - powiedział do rudego, który tylko przewrócił oczyma - Proszę mu wybaczyć, babcia wpoiła mu moralne zasady... - żor się załamał. Przypominało to spotkanie z jakimś dawno niewidzianym krewnym, który będzie teraz wywlekał na wierzch najbardziej zawstydzające sekrety - Ale co to za kobieta była..! - staruszek się rozmarzył, a to było już ponad siły biednego złośliwca
-No skończ... - jęknął, wracajac do swojej skrzyneczki.
-Tak właściwie to się nie przedstawiłem! - opamiętał się staruszek, po czym przylizał sobie włosy i wytarł prawą dłoń w spodnie - Jaques deSateir - ukłonił się - Naukowiec i opiekun tego schronu.
-Taki z niegi naukowiec jak ze mnie książe - mruknął Lysquee, głaszcząc wierzch swojej skrzynki.
-A kto cie czytać nauczył? - Jaques groźnie na niego łypnął, ale chyba nie był zły...
Offline
Darken
Łypnęła groźnie na Lysquee. Kiedy staruszek zaóważył, że żor jest z nią, mimowolnie cicho prychnęła. Kiedy jednak się przedstawił, zmusiła się do jak najmilszego uśmiechu. - Inoue Skellen. Najemnik. Miło mi poznać. - nagle zdała sobie sprawę, że nadal ma na sobie spódnicę. Rozejrzała się. Jakby tu się teraz przebrać z powrotem?
Offline
-Miło mi poznać - staruszek ucałowal twą dłoń, zostawiając na niej nieprzyjemny. mokry ślad.
Nagle, jakby się opamiętał. Podbiegł do żora i dał mu w łeb
-A co! Sklepów nie ma, że schron okradasz? - spytał, grożąc mu palcem.
-No właśnie nie ma - syknął rudowłosy...
-Że co? - staruch się zdziwił i opuścił dłoń
-No to! Spalili wioskę! - Lysquee przygryzł wargi i zacisnął pięści. To wspomnienie było zbyt świeże...Tu w twoim sercu pojawia się niepokój związany z Trilian. A jeśli ją opłakuje?
-Ja...- Jaques spojrzał na ciebie - wejdźcie dalej - poklepał żora po dłoni. Było między nimi widać jakąś więż, jak między uczniem a mistrzem.
Offline
Darken
Zmarszczyła lekko brwi na wspomnienie o wiosce. Czuła się trochę winna za to wszystko. Odwróciła głowę, nie ruszając się z miejsca. Objęła się ramionami, lekko przygryzając wargę. Spojrzała w stronę, skąd przyszli. Chyba przydałby się jej spacer. Na pewno będzie mogła w spokoju porozmyślać nad obecną sytuacją.
Offline
Spacer. Mógł i być spacer, wystarczyło wyjść z bunkra i mialaś całą łąkę i pagórek do spacerowania.
Staruszek otworzył drzwi zza których wyszedł i gestem zaprosił was do środka. Lysquee poszedł za nim.
Hm, jak na razie wprowadził was w kolejny korytarz, ale w oddali było widać jakieś ostre światło. Jednak ty zawsze możesz powiedzieć im, że idziesz się przejść i wyjść...
Offline
Darken
Zatrzymała się. Nagle doszła do wniosku, że wcale a wcale nie chce z nimi tam iść. Chwilę stała w milczeniu.
- Idę się przejść. - zakomunikowała im, po czym zrobiła zgrabne w tył zwrot i ruszyła w stron wyjścia. Spacer. Koniecznie potrzebowała spaceru. Teraz, zaraz, natychmiast.
Offline