O wygranej zadecyduje ostatnia walka.
Po której stronie staniesz?
-To ruszamy - podniósł się.
Podszedł do swojego konia i pogłaskal go po szyi - Im szybciej dotrzemy na miejsce tym szybciej się mnie pozbędziesz - powiedział smutno - Chodź, ruszamy - wyprowadził konia z jaskini i na siego wskoczył.
Twój koń zaczął prychać, gotowy do drogi.
Offline
Włożyła nogę w strzemionk i delikatnie wsiadła na grzbiet wierzchowca.
- Wiem, że nie jestem miła ale skąd pomysł że od razu chce się ciebie pozbyć. - powiedziała uśmiechając się.
Offline
-Nie będziesz musiała się pozbywać, nie zabawię tam długo, mam swoje obowiązki - powiedział,uśmiechając się. Tak, chyba te słowa lekko mu poprawiły humor - Każde z nas ma swój cel - dodał.
-Ruszajmy - poprosił - Ostatnio dużo sokołów się tu kręci a ja mam ich dość...- zaczął - na najbliższe trzy dni.
Offline
- Wiesz całkiem są smaczne. Nie narzekam. Obowiązki...hm to doprowadzenie mnie do Wielkiego Jasnowidza to obowiązek, więc kto był mocodawcą?
Przyspieszyła konia wedle życzenia chłopaka.
Offline
- Ojej, naprawdę chcesz to wiedzieć? - spytał, przeciągając się.
Wjechaliście na trakt, droga byla pełna kałuż, ale całkiem dobrze się jechało.
- Mistrz jest niezły. Sam mnie wysłał. Ale....dwa miesiące temu - powiedział, podłamany - Będzie zły, że to tyle trwało, ale jak mialem znaleść kogoś, kto co chwila się gubi!? - prychnął jak mały zwierzaczek.
Offline
- Ha ha ha. Ciągle się gubi - powiedziała oburzona. - Tak po prostu wyszło. Jeszcze miałam kilka spraw do załatwienia.
Zrobiła obrażoną minę. Wiedziała, że to prawda ale nie lubiła przyznawać się do błędu.
- Po za tym jak byś był dobrym tropicielem to znalazł byś mnie od razu - powiedziała z triumfem.
Offline
-A czy ktoś powiedział, że jestem dobrym tropicielem? - spytał, wzruszając ramionami - Poza tym po drodze mialem pewne....komplikacje - stwierdził i machnął ręką - Ale znalazłem Cię, załatwiłem wszystko i za kilka godzin powinniśmy być już w domu - powiedział radośnie, ale potem się strapił, jakby się zagalopował i za dużo powiedział - W domu mistrza Toumasa oczywiscie! - dodał szybko.
Offline
- Za kilka godzin, to daleko udało mi się zajechać bez niczyjej pomocy - powiedziała uśmiechając się promieniście. - Więc nie jestem takim złym podróżnikiem - zaśmiała się. Dopisywał jej humor. Dawno nie była tak życzliwa dla drugiej osoby.
Poczuła ulgę. Chciała jak najszybciej dowiedzieć się jak panować nad swym darem. Widziała już kres swego celu.
Ponagliła konia. Pragnęła jak najszybciej dotrzeć do domu mistrza Toumasa. Dawno jej się tak nie spieszyło.
Offline
-Ale najfajniejsze przed nami - powiedział, wybuchając śmiechem - Myślisz, że to będzie taaakie proste?
Spojrzał na ciebie, po czym znowu zaczął się śmiać.
-Ale przed nami jeszcze godzina spokojnej jazdy, zanim zjedziemy z traktu - powiedział, kiwając głową.
Offline
- To trzeba przyspieszyć. Trochę tu nudno. - uśmiechnęła się.
Ta monotonność jazdy przytłaczała ją. Chciała by wreszcie coś zaczęło się dziać.
Offline