O wygranej zadecyduje ostatnia walka.
Po której stronie staniesz?
-Nie mam zamiaru tu zostawać - powiedział, przyśpieszając - W wiosce niedaleko stad mieszka jeden z moich kolegów po fachu - powiedział, choć nie mogłaś mieć pewności czy mowi do Ciebie, czy po prostu głośno myśli - Zabiję drania - powiedział wściekły.
W lesie było cicho, można by powiedzieć, że za cicho. Ścieżka nie była dobrze widoczna, musieli jechać w szeregu, bo była bardzo wąska. Co chwilę obrywalaś gałęzią - nie było tu przyjemnie.
A końca jak nie było, tak nie ma!
Offline
Darken
Chciała przez chwilę spytać, jak długo będą jeszcze tak jechać. Powstrzymała się jednak. Nie przywykła do okazywania słabości. A pytając się, równie dobrze mogłaby powiedzieć, że pada z nóg i chce się wreszcie przespać.
Zamiast na tym, skupiła się na otoczeniu. Starała się zachować czujność.
Uśmiechnęła się lekko. Gdyby zobaczył to ojciec, to zaśmiał by się jej w twarz. Albo dał w łeb.
Offline
- Napij się chociaż odrobinę - w głosie Lysquee dało się wyczuć jakąś prośbę.
Chociaż to pewnie dlatego, że bał się o swój tylek, bo gdyby Cienie ją dorwały, zapewne on też by oberwał.
Nagle ciszę przerwało głośny pisk. Spadł na was "deszcz" czarnych piór, a obok Ciebie wylądował rozszarpany ptak
-Cholera! - krzyknął rudowłosy, zerkając przez ramię. Spojrzal na Ciebie i krzyknął - Musimy się śpieszyć - popędził konia przed siebie.
Cisza została przerwana przez szepty...
Offline
Darken
Bez słowa popędziła karosza, po drodze biorąc bardzo mały łyk mikstury. Jeśli dojdzie co do czego, przynajmniej będzie mieć trzeźwy umysł.
Offline
Szepty były coraz głośniejsze, to już nie były szepty, ale krzyki wygłodniałych potworów. Jeden z nich, ta mała dziewczynka bez twarzy, zacząl was doganiać. Swoimi pazurami dosięgnęła twojego ramienia i zranila cię dotkliwie. Niewiadomo skąd miedzy wami pojawił się ptak. Tn sam, który przed chwilą martwy padł na ziemię. Zakrakał głośno, a zjawa krzyknęła, puszczając twoje ramię
-Szybciej! - krzyknął Zora, pośpieszając swojego konia do granic możliwości.
Offline
Darken
Krzyknęła na karosza i przytuliła się do jego szyi, aby gałęzie nie chlastały jej po twarzy. Ramię bolało, ale bardziej przejmowała się tym, aby nie zgubić żora. Nie znała drogi. Zgubienie się oznaczało tyle samo co samobójstwo.
Offline
Rudowłosy, mimi wszystko czekał na ciebie, starając się nie zgubić cię z oczu
Gdy las zaczął się przerzedzać a ściezka zrobiła się szersza zrównał w się z tobą. Jechaliście teraz obok siebie w szaleńczym pędzie, uciekając przed cieniami, które najwyraźniej was goniły
-Już niedaloeko - wyszeptał.
Offline
Darken
- Pośpieszmy się. - powiedziała, po czym krzyknęła na chrapiącego konia, aby zmusić go do większego wysiłku. Wierzchowiec, mając więcej miejsca, rozpędził się maksymalnie, gnając przed siebie na łeb na szyję. Inoue błagała w myślach, aby się nie potknął.
Offline
Jechali łeb w łeb, las na całe szczęście się skończył.
Wjeżdajac na polanę usłyszeliście wściekły ryk, który wydobył się z gardeł cieni. Widać było, że nie mogłu przekroczyc granicy lasu.
Lysquee popędził jeszcze konia, by dojechać na drugi koniec polany
/Lasy--> polana na skraju/
Offline