O wygranej zadecyduje ostatnia walka.
Po której stronie staniesz?
Wjechaliście do ponurego miasta.
Dookoła bylo dość brudno, szaro, buro i ponuro. Małe domki rozwalały się dając bardzo nieprzyjemne wrażenie.
Lysquee pokręcił głową...
Szybko dojechaliście do rynku, którego centrum byla mała, zapyzaiła fontanna. Rudowłosy zatrzymał konia i zeskoczył z niego, po czym zwilżył w niej dłonie i przetarł twarz...
-Lysqueeeeeee!!!! - usłyszałaś nagle radosny krzyk. Rudowłosy podniósł głowę i westchnął rozdzierająco. Chwilę potem zniknął w objęciach jakiejść białowłosej anielicy.
Offline
Darken
Oparła się o końską szyję i zaczęła śmiać. Wręcz ryczała ze śmiechu przez dobrą minutę. Mina żora była po prostu boska! Już polubiła tą anielice. Trzeba mieć prawdziwy talent, aby doprowadzić Lysquee do takiego stanu. Brawo! Tylko przyklasnąć!
Zeskoczyła z Akabora, chichocząc cicho. Zapamięta ten wyraz twarzy żora chyba do końca życia.
Offline
-uhm - jakoś uwolnił się z uścisku.
-2 miesiące! Ale ja wiedziałam, że żyjesz, wiedziałam, odrzucałam wszystkie oświadczyny - trajkotała, łapiąc go za rękę - A wiesz ile ich było, och, mówili, że nie wrócisz, ale ja wiedziałam, że wrócisz
-Cudownie -mruknął, uwalniając rękę.
Blondynka, która wyglądała jak księżniczka z bajek spojrzała na niego z uwielbieniem, a potem spojrzala na ciebie i...zamarła.
-A kim ONA jest? - spytała wrednie.
Offline
Darken
- Lysquee wyciągnął mnie z tarapatów i wspaniałomyślnie tu odprowadził. - odpowiedziała za niego. Już zorientowała się z jakim typem anioła ma do czynienia. Niezbyt się tym przejęła. Blondynka nie była dla niej żadną konkurencją, jeśli zamierzałaby coś zrobić. A że nie zamierzała...
- Nie musisz się martwić. - zaśmiała się. - Ja go nie cierpię. - wskazała żora palcem. - Jest cały twój. A teraz zostawiam was samych sobie. Perwnie długo się nie widzieliście. - złapała konia za wodze i poprowadziła w stronę, skąd dochodził największy hałas.
Offline
-To dobrze- mała cię dogoniła - Będziecie spać w naszej karczmie, dobrze?
Rzeczywiście, największy hałas dochodził z niewielkiej karczmy, znajdującej się niedaleko stąd. Rudowłosy z niezbyt zachwyconą miłą szedł za anielicą. Widać było, że jej uczucie było wpełni nieodwzajemnione
- On jest taki bohaterski, ratuje wszystkich, mnie też uratował - znowu zaczęla trajkotać
-Jedynie podalem ci krzesło - wysyczał wściekły.
Offline
Darken
Rzuciła mu spojrzenie w stylu ,,trzeba było nie podawać, sam sobie jesteś winien''. Oczywiście zrobiła to tak, aby anielica nie zauważyła. Coś czuła, że wtedy wybuchła by straszna awantura.
- Mi tam wszystko jedno. - wzruszyła ramionami. - Gdzie tu jest stajnia? - spytała, kiedy już zbliżyli się do budynku.
Offline
-Stajnia jest za karczmą - powiedziała słodko Trilian - Och, Lysquee, mój ojciec się ucieszy jak Cię zobaczy! Wreszcie wyjdę za mąż! - wykszyknęła radośnie, obracajac sie dookola
-Tak? A Co? Postanowiłaś jednak przyjąć oświadczyny jakiegoś? - spytał złośliwie, ale mała nie dała się zbyć
-Och, za ciebię wyjdę, mój kochany - tutaj nastąpiła fala uroczo-odstraszająco-słodziutkich określeń, jakimi nikt przy zdrowych zmysłach nie określiłby rudzielca. Tak, chyba miał mdłości....
Staneliście przed obskurną karczmą, z której wielki, gruby mężczyzna wywalił dwóch diablików za drzwi, po czym spojrzał na żorę i mruknął coś na wzór powitania.
-Widzisz!! Mój brat też się cieszy, że cie widzi! - krzyknęła uradowana Trilian.
Offline
Darken
Jęknęła w myślach, słuchając określeń jakimi zasypała Lysquee anielica. Stanowczo ona jest albo ślepa, albo chora psychicznie. Ale chyba bardziej to drugie.
Ta mała była okropna. Świetnie pasowała do żora! Zaiste są siebie warci.
Zaśmiała się w myślach. Dobrze tak temu gadowi. Jeszcze trochę popatrzy i pocieszy się, zanim MOŻE zacznie interweniować. Chociaż z drugiej strony, to po co?
Spojrzała na Lysquee, a jej spojrzenie oddawało doskonale to, o czym myślała. Aby pogłębić efekt, wyszczerzyła się do żora radośnie.
Offline
Żora posłał Ci mordercze spojrzenie w stylu "zobaczysz jak bedziemy sami!!" a potem spojrzał na Trilian
-Możemy wejść do środka? - spytał, zaciskając zęby. Nawet nie starał się być mily, bo po co? Ta mała i tak zrobi wszystko na co ma ochotę
-Tak, tak, oczywiście! - krzyknęła, wpuszczając was do środka...
To byl chyba najbardziej obskurna karczma jaką kiedykolwiek widziałaś. Brudne podłogi, stoły, wielki, tłusty karczmasz za kotuarem a na dodatek mnóstwo pijanej chołoty, składającej się głównie z demonów i diablików.
-Oż...- zaczął Rudy, wdepując w coś, ale jego przeklnięcie zagłuszył wrzask jednej kelnereczki, do której zaczął dobierac się jakiś wieśniak. Nikt nie zareagował.
-Och, pan S jest taki zabawny - Trilian radosnym tonem skomentowała gwałt, po czym podbiegła do tatusia i zaczęla mu coś szeptać na ucho, pokazując palcem w waszą stronę.
- Ją też zabiję - przewrócił oczami, po czym uważnie spojrzał na Ciebie.
Offline
Darken
Rozejrzała się po karczmie bez większego zdziwienia. Bywała w gorszych. Tu przynajmniej nie było pająków wielkości myszy i szczurów hasających w najlepsze po stolikach. A chołota? Chołota jest wszędzie. Różnicę stanowi tylko jej ilość.
Położyła dłoń na mieczu, tak, aby większość obecnych to zauważyła i nawet nie próbowała się do niej dobierać. Następnie spojrzała na żora w stylu ,,już nie mogę się doczekać'', po czym poszła w stronę karczmarza.
Offline